W uzasadnieniu wyroku sędziowie podkreślili, że w dyskusjach o ochronie zwierząt często pomija się metody uboju z ogłuszeniem, które również niosą ze sobą cierpienie, ból i niepokój zwierzęcia. Trybunał uznał, że skoro w społeczeństwie polskim niemal powszechnie akceptowany jest ubój dla pożywienia, to całkowite zakazanie jednej z jego metod, nie jest konieczne. Ani do ochrony moralności, ani dla ograniczenia cierpienia zwierząt.
Sędziowie nie byli jednak jednomyślni. Czterech z nich zgłosiło zdania odrębne. Podkreślali, że orzeczenie jest zdecydowanie szersze niż zakres wniosku i pozwoli na masowy eksport mięsa z uboju.
Tak jak dwa lata temu, w każdym wypadku (niezależnie od liczby poddawanych ubojowi zwierząt) dokonanie uboju rytualnego będzie wymagało przestrzegania licznych i szczegółowych wymagań prawa polskiego i unijnego oraz wymogów przewidzianych przez normy religijne. Ale dla polskiego mięsa eksport to kwestia życia i śmierci. Prawie 80 procent krajowej produkcji trafia na zagraniczne stoły, a spożycie Polaków jest niewielkie. Zjadamy rocznie zaledwie dwa kilogramy mięsa wołowego, gdy średnia unijna wynosi 15 kilogramów.
Według byłego ministra rolnictwa Stanisława Kalemby szacunkowa wartość sprzedaży mięsa z uboju rytualnego wynosiła rocznie od około 1,2 do 1,5 miliarda złotych. Kalemba jest przekonany, że branża związana z produkcją takiego mięsa tworzyła miejsca pracy dla ponad 4 tysięcy osób. W Polsce w 2011 roku ubojem rytualnym zajmowało się 15 rzeźni bydła oraz 12 drobiu.
Rok później, według szacunków prezesa Związku Polskie Mięso, zaangażowanych w taką produkcję było już prawie 80 firm. Dlaczego? Polskie mięso koszerne było nie tylko tanie w Europie, ale spełniało również szereg rygorystycznych wymogów sanitarnych oraz religijnych.
Zarząd związku oceniał w 2012 roku, że ten sektor rynku wart jest około 650 milionów dolarów i rozrasta się nieustannie z roku na rok w tempie przekraczającym 20 procent. Potwierdzają to dane Ministerstwa Rolnictwa za okres poprzedzający wprowadzenie zakazu. Wtedy właśnie znacząco zwiększył się eksport mięsa do krajów pozaeuropejskich, między innymi do Egiptu (o 84 procent), Iraku (o 77 procent), Libii (o 67 procent), Tunezji (o 53 procent), Zjednoczonych Emiratów Arabskich (o 48 procent) oraz Arabii Saudyjskiej (o 41 procent).
W 2013 roku polscy rolnicy wyeksportowali żywność i produkty rolne o wartości 20,4 mld euro
źródło: Money.pl na podstawie danych Agencji Rynku Rolnego
Hodowcy i przetwórcy odczuli pierwsze skutki zakazu już po 1 stycznia 2013 roku, kiedy zaczął obowiązywać. Ceny skupu bydła szybko spadły o około 10 procent, co znacznie obniżyło dochody rolników. Zakłady przetwórcze również spotkały przykre konsekwencje zakazu. Chociaż, jak przypomina Money.pl, produkcja wołowiny wzrosła o kilkanaście procent w ciągu ostatnich dwóch lat, to wpływy z eksportu nie poszły w górę. Zakłady zdecydowały, że zamiast do Turcji lub krajów arabskich, więcej mięsa trafi na rynek unijny. I chociaż wagowo sprzedawały więcej, to zarobki stały w miejscu.
Jak to możliwe? Eksperci z branży wyjaśniają, że to bardzo proste. Przed wprowadzeniem zakazu polskie zakłady same dzieliły byka na droższe części i sprzedawały go za granicą. Zakaz uboju wszystko zmienił. Producenci przyparci do muru, by zmniejszać nadmiar produkcji, zdecydowali się na sprzedaż tańszych części, bo tylko na takie były dostępne kontrakty. Całą wartość dodaną produkcji inkasowali przetwórcy z Niemiec czy Holandii, którzy rozbierali wołowinę z Polski na części. I zarabiali.
Ile dokładnie straciła polska gospodarka? Portal Money.pl zapytał o to Ministerstwo Rolnictwa, którego przedstawiciele - najpierw minister Kalemba, później minister Sawicki - wyraźnie opowiadali się za utrzymaniem uboju rytualnego. Resort nie potrafił jednak udzielić jednoznacznej odpowiedzi.
Wiktor Szmulewicz, prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych, jest zdania, że dokładne szacunki są praktycznie niemożliwe. - Zakaz uboju rytualnego wyhamował wzrost perspektywicznego sektora branży mięsnej. Ile straciliśmy? Trudno dziś wyrokować, ale przez półtora roku branża mięsna mogłaby być zdecydowanie bardziej rozwinięta - tłumaczy w Money.pl Szmulewicz.
O ocenę możliwych strat poprosiliśmy również w Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka, jednak nikt nie podjął się szacowania. Tylko Związek Mięsa Polskiego kilka miesięcy temu wstępnie wyliczył, ile mogli stracić rolnicy. I nie są to małe kwoty - prawie 80 firm i 5 tysięcy pracowników sektora rocznie straciło prawie 1,5 miliarda złotych.
Hodowcy i przetwórcy stracili nie tylko na niższej produkcji. Problemem były często rozpoczęte inwestycje, które nie miały szans na szybką amortyzację. W efekcie część ograniczyła produkcję, część zatrudnienie. Są jednak przedsiębiorstwa, które znalazły inny sposób. Po prostu wywożą bydło poza granice kraju, gdzie ubój rytualny jest legalny, na przykład do bliskich Czech.
Wiktor Szmulewicz z KRiR jest przekonany, że to proceder popularny wśród polskich przetwórców mięsa. - Często nawet to mięso dalej było sprzedawane jako polski produkt w Izraelu lub innych krajach arabskich. Dlaczego? Ponieważ przez lata promocji wyrobiliśmy sobie markę. Na dodatek w tych krajach wciąż uważa się, że polskie bydło jest bardzo dobrze hodowane - tłumaczy w rozmowie z Money.pl.
Kto nas zastąpił? Produkcja mięsa halal i koszernego na potrzeby krajów arabskich i Izraela szybko przeniosła się do innych krajów, skąd regularne dostawy wołowiny, czy drobiu, nie są zagrożone przez nagłe zmiany prawa lub decyzje polityczne. Już teraz wiadomo, że polską częścią eksportu zainteresowane były przedsiębiorstwa z Czech, Francji, Niemiec, Łotwy czy Węgier. Na statut regionalnej potęgi, według zapewnień premiera kraju, liczyła również też Bośnia i Hercegowina.
Janusz Rodziewicz, prezes Stowarzyszenia Rzeźników i Wędliniarzy Rzeczypospolitej Polskiej jest zdania, że powrót do stanu sprzed zakazu i odbudowanie pozycji polskiego mięsa na świecie są możliwe, ale będzie to proces bardzo czasochłonny. To z kolei pociągnie za sobą spore wydatki finansowe. - Branża będzie potrzebowała przynajmniej roku, by na nowo zaistnieć na europejskim i światowym rynku mięsa koszernego - tłumaczy w Money.pl ekspert.
- Dla przetwórców, którzy posiadają już doświadczenie w uboju rytualnym, ponowne przestawienie się na ten system, nie jest wielkim problemem - mówi z kolei Szmulewicz. - Kontakty biznesowe i nowe kontrakty znajdą się w momencie, gdy wrócą możliwości produkcji i regularnej sprzedaży.
Data 1 stycznia 2015 roku jest dla polskich hodowców ważna. Właśnie z początkiem nowego roku Turcja, czyli jeden z największych importerów wołowiny, znosi wszystkie cła i szeroko otwiera rynek. To dla polskiej branży mięsnej idealna okazja, by odbudować pozycję. W tym samym dniu na Litwie zacznie obowiązywać prawo do swobodnego uboju rytualnego. Nie jest tajemnicą, że część eksporterów już zakontraktowało tiry ze zwierzętami. Możliwy eksport do krajów arabskich to nie tylko zyski dla branży, ale i również zmniejszenie cierpień zwierząt, które w tirach spędzą długie godziny.
Korzyści ekonomiczne nie przekonują jednak samych Polaków. Aż 65 procent badanych jest przeciwnych, by prawo zezwalało na ubój zwierząt bez ich ogłuszania - wynika z raportu CBOS. Z kolei 21 procent badanych opowiada się za jego legalizacją, a 14 procent nie ma w tej sprawie zdania.
Źródło: Money.pl Sp. z o.o.pl