Wiele miast (374)
Taśmy „Wprost”: czym podsłuchiwano?

Afera taśmowa postawiła pytania, które wciąż pozostają bez odpowiedzi. Kto i czym podsłuchiwał czołowe postacie polskiej polityki? Teorii przybywa z każdym dniem, a my pytamy o zdanie eksperta w kwestii podsłuchów i metod inwigilacji.

Reklama
O tym kto, jak i czym mógł nagrywać spotkania w restauracji na warszawskim Czerniakowie, rozmawiamy z Pawłem Wujcikowskim, ekspertem ds. bezpieczeństwa w firmie Spy Shop. Specjalista największej sieci sklepów detektywistycznych w Polsce twierdzi, że choć za nagrania mogą odpowiadać profesjonaliści, to sprzęt, którego prawdopodobnie użyto, jest dostępny dla każdego.

Czy statystyczny Kowalski jest w stanie podsłuchać rozmowy najważniejszych osób w państwie?

- Biorąc pod uwagę wyłącznie możliwości techniczne? Zdecydowanie tak. W świecie podsłuchów najprostsze rozwiązania mogą okazać się najskuteczniejsze, a dyktafony cyfrowe, czy podsłuchy GSM są niedrogie i dostępne od zaraz.

Każdy może podsłuchiwać, ale czy to legalne?

- Nielegalne jest nagrywanie i upublicznianie rozmów bez wiedzy osób nagrywanych. Przeciętni użytkownicy sprzętu podsłuchowego stosują go raczej po to, by monitorować bezpieczeństwo swojego dziecka, domu, czy biura. Ochrona poprzez rozsądną kontrolę, to coraz popularniejsza i pozytywna metoda. Pomaga w porę wychwytywać negatywne zjawiska, takie jak nadużycia w firmie, czy przemoc wobec najmłodszych.

Wracając do taśm, twierdzi Pan, że nie stoją za nimi przypadkowe osoby.

- Takie rzeczy nie dzieją się przypadkowo. Taśmy są dobrej jakości, rozmowy słychać bardzo wyraźnie. Taki efekt jest w dużej mierze zasługą czułego mikrofonu i wysokiej klasy elektroniki, ale podsłuchujący musieli znać się na tym, co robili. Przeciętna osoba mogłaby kupić szpiegowski dyktafon lub pluskwę, ale nie sądzę, by była w stanie umieścić je w sali dla vipów.

Kto więc stoi za podsłuchami?

- Chciałbym wiedzieć. Mogę jedynie spekulować, że byli to profesjonaliści, którzy dysponowali popularnym, ale trudnym do wykrycia sprzętem. Na przykład miniaturowym dyktafonem cyfrowym, który nie emituje fal radiowych. Sekretem jego skuteczności jest to, że można go zlokalizować wyłącznie bardzo kosztownym detektorem układów elektronicznych NLJD. Dyktafony to bardzo prosta, ale szalenie skuteczna metoda. Drugi wariant jest taki, że podsłuchujący nie musieli nawet wchodzić do pomieszczenia, gdzie spotykali się bohaterowie afery.

Jak w takim razie podsłuchiwali?

- Na przykład metodami sejsmicznymi. Brzmi naukowo, ale to po prostu system, w którym bardzo czuły mikrofon wyłapuje każdą falę akustyczną rozchodzącą się w ścianie budynku. Precyzyjna filtracja pasma wzmacnia natomiast sygnały charakterystyczne dla ludzkiej mowy. W tym przypadku udział postronnej osoby jest wykluczony z uwagi, że sprzęt tego typu przeznaczony jest dla służb porządku publicznego i uprawnionych instytucji.

Są jeszcze mikrofony laserowe

- Tak, również przeznaczone dla służb, ale dostępne na przykład w ofercie naszej sieci. To już prawdziwie filmowy gadżet. Możemy być oddaleni od obserwowanego budynku nawet o 400 metrów, ale jeżeli widzimy okno pomieszczenia, w którym przebywają podsłuchiwane osoby, to usłyszymy każdy szczegół ich rozmowy.

Wiemy zatem, czym można było nagrać polityków, ale niestety wciąż nie wiadomo, kto mógł to zrobić.

- Z pewnością ktoś, kto znał się na podsłuchach i wiedział, jak je wykorzystać. Reszta to kwestia domysłów, których prawdziwość pokaże najbliższa przyszłość.
 
Magdalena Kulik, PR EXPERT
stat4u PortalPOLSKA.pl