Wiele miast (345)
Wspomnienia przy kominku o Bożym Narodzeniu

Przygotowania do świąt Bożego Narodzenia na ziemiach polskich trwały niekiedy od miesiąca października. Częste wyprawy na łowy, zbieranie jaj, należały do codziennych czynności gospodarskich wszystkich ludzi wierzących.

Reklama
Polowania czas
Od dawien dawna wierzono, że gdy na przedświąteczne łowy wyruszą sami kawalerowie, wieczerza wigilijna nie będzie należała do udanych. Zatem na takowe wyprawy łowne wyjeżdżali młodzi łowczy z doświadczonymi kompanami, którzy już dawno zapomnieli o stanie kawalerskim. Pierwszy na te łowy musiał wyruszyć koń kary, by jak wierzono pobłogosławił tej wyprawie sam święty Hubert, patron łowów i polowań na grubego zwierza. Gdy zaś po kilkudniowej wyprawie w głąb leśnych zarośli, powróciła cała łowcza wyprawa, najstarszy z nich musiał trzy razy zadąć w róg, by wszystkim stało się wiadomym, że pierwsze przygotowania na przyjęcie z okazji narodzin bożej dzieciny mają już za sobą.

Trochę magii nie zaszkodzi
Gospodynie domowe, którym przypadło w udziale zbieranie jaj potrzebnych do wypieku ciasta, także oddawały się wszelkim zwyczajom i obrzędom przedświątecznym. Aby zatem na dane święta uzbierać dużo jajek, kobiety wchodziły do kurnika ze specjalnie na tę okazję śpiewaną pieśnią, odganiającą złego pastucha. A był to jak wierzono demon, który kurom zadawał uroki, aby te przestały się nieść, by z tego powodu święta Bożego Narodzenia należały do ubogich.
Moje kurki i ptaszęta miłe
Dajcie mi jajek po całą szyję
Aby moc boga nad wami była
I złego pastucha stąd wygoniła

Zwyczaj bujany
W okolicy Poznania znany był inny zwyczaj ściśle związany z obchodami Bożego Narodzenia. Aby w domu chrześcijańskim nie goszczono się, w tym jakże uroczystym czasie gorzałką i okowitką, w cztery kąty największego pokoju wstawiano malutkie dzbanuszki z mlekiem, aby dobre skrzaty się posiliły i przestały rzucać na chcących sobie podchmielić swoje zaklęcia i uroki, aby nikt w tym czasie nie chodził pijany. W okolicy Dolnego Śląska, znany był zwyczaj bujany. Polegał on na tym, że w domu najmłodszy członek rodziny wraz z najstarszym, brali za rogi gruby pled i poczęli nim kołysać przez około czterdzieści minut. Wierzono, że wówczas wskakują na koc dobre duszki - opiekunowie ich domowych pieleszy i będąc wdzięcznymi za takowe kołysanie, z całą pewnością pomogą one gospodarzom w przedświątecznych porządkach.

By odstraszyć osmętnicę
W Nowym Targu znany był zwyczaj biały. Polegał on na podkładaniu pod dywany i koce białego płótna, na którym jak wierzono siadała osmętnica, zła wróżka. Tak ugoszczona opuszczała ona domostwa ludzi, którzy szybko zabierali się za przygotowania do obchodów świąt Bożego Narodzenia.
O zła osmętnico, tyś smutków krynicą
Opuść nasze domy, idź stąd w inne strony

Dym pod stół
W regionie świętokrzyskim znany był wszystkim jego mieszkańcom zwyczaj dymny. Polegał on na odymianiu stołów, stodół i spichlerzy z nagromadzoną żywnością. Wierzono, że podczas takowego odymiania ucieknie z obejść gospodarskich zły kłobuk, który potrafił zadusić gospodarskie zwierzęta, by nie stanowiły one pokarmu na świąteczny stół.

Źródło: http://ZielonyDziennik.pl
stat4u PortalPOLSKA.pl